sobota, 30 marca 2013

Kłamstwo z połykiem, czyli o ukrytych szowinistach

Mówią, że kto nie ma szczęścia w miłości, ma farta w kartach. Nauka dla mnie z tego taka, że powinnam spróbować wreszcie zagrać w totka. Mówią też, że nie ma nic gorszego niż urażona duma. Bez znaczenia  - męska, czy kobieca. I tak oto dostałam kosza niedawno. Nie żeby to był pierwszy raz, bo akurat w tej materii moje życie to dość wyrównany mecz. Tym razem jednak sprawa się rypła wyjątkowo dla mnie niekorzystnie. 

Spotykałam w życiu różne typy mężczyzn: egoistów (mniejszych i większych), narcyzów, metroseksualnych gapciów, przeintelektualizowanych nudziarzy, podstarzałych amantów, Piotrusiów Panów, dupcyngieli, skurwieli, cudaków postrzegających się jako artystów, ale nigdy nie poznałam jeszcze szowinisty. Wielu moich serdecznych kumpli miewa nienajlepsze zdanie o kobietach i się z tym nie kryje, ale zwykle kpiny  te, dotyczą spraw oczywistych, jak kierowanie pojazdem czy też różne techniki zarzucania fochem. I ja też doceniam ten rodzaj brutalnej, ale jednak, szczerości. 

No ale wreszcie dopadła mnie ten zaszczyt. Stanął na mej drodze książę. Książę na rumaku.