piątek, 20 września 2013

Z pamiętnika starej panny: Buka cię szuka!

Nie wiem, jak to się stało. Nie wiem. Teraz to się już całkiem potraciłam. Chodzi o mężczyzn. Zawsze o nich chodzi. Czasem jednak uda się jeszcze podciągnąć to pod jakąś pokrętną historię, ale tym razem pieprzę to. Powiem, czym moja wątroba obciążona.
Otóż, gdy patrzę w lustro to się zastanawiam, co tam w środku jest. Bo przecież to nie mogę być ja. To musi być jakaś Buka, co ukradła poczciwego Łyska, co lubił długowłosych gitarzystów, przeintelektualizowanych, romantycznych typów. Teraz lubię tylko typów.
Kiedyś mi było wszystko jedno, gdzie pracował, jak się ubierał (no, to może nie aż tak bardzo), a teraz co? Teraz się zestarzałam i różowe okulary zamieniłam na okulary korekcyjne. Patrzę na chłopaka i myślę: inteligentny, muzyk/poeta/malarz (nie pokojowy) i kiedyś myślałabym - bratnia dusza, dziś myślę - pewnie humanista, umrzemy z głodu. Po wstępnej selekcji odrzucam tych nierokujących zawodowo. No, bo co z tego, że artysta, że z pasją, jak z matką mieszka i się trudni sztuką niekomercyjnie.


Kolejny punkt: wygląd. Kiedyś na widok długowłosego, chudego gitarzysty w dzwonach odczuwałam w podbrzuszu chuć gorejącą, dziś się zastanawiam, czy jak na takim usiądę, to się nie złamie i czy nie lepiej wyglądałby we fryzurze bez przedziałka. Nie przeszkadza mi natomiast jak pan elegancko prowadzi elegancki samochód (sama nie umiem jeździć i niestety idzie się już trochę w tę blacharkę), je te kurczaki z ryżem na masę (tylko, żeby odżyweczki się nie odżywiały jego mózgiem, bo na Czesia też nie reflektuję) i umie się ubrać i uczesać, a to nie jest takie oczywiste. Taka sytuacja.
No, ale czasem się trafi ślepej kurze ziarno. I mnie się prawie trafiło. Jeden pan był na B. drugi na R. i już prawie byłam w ogródku, już prawie witałam się z gąską. I sprawa się rypła. I co? I dramat, i nędza i mizeria życia prywatnego. Bo jestem za gruba, nie z Warszawy i fejm mi się nie zgadza. Nie mówiąc już o hajsie. Niby wszystko się da zmienić. Tu się wstrzyknie, tu odessie, tam się pójdzie, kawałek cycka pokaże, zdjęcie się zrobi, na Pudla i heja w internety. Ale niestety, tak życie moją edukacją pokierowało, że niebo gwieździste nade mną, prawo moralne we mnie i za cholerę nie zrobię tego. Każdy Ryan Gosling musi mieć swoją Evę Mendes, a każda Buka swoje Hatifnaty. Trudno. Przynajmniej jakiś respekt wzbudza.



1 komentarz :