Szukam męża. Nie chłopaka na dziki seks, ani starego dziada z kupą forsy. Starzeję się chyba podobnie do psów. Każdy rok liczy mi się inaczej, a ostatni to mi chyba z dziesięć lat przyłożył. Co za tym idzie, coraz bardziej myślę o tym, że nie chcę umrzeć jako catwoman (czytaj jako samotna staruszka zjedzona przez własne koty). Żeby tego uniknąć w pierwszej kolejności wystrzegam się kotów. Lubię te futrzaki bardzo, bo są obrażalskie, wszystko mają w dupie, lubią jeść i spać i są puszyste. Czyli całkiem jak ja.
Ale do rzeczy kot to jedno, małżon to drugie, które tu akurat winno stać się pierwszym (a wciąż łatwiej mi o kota niż męża). A szukam, bo jak mówi Zacna Pani Matka "młodsza już nie będę"/"latka lecą" i coś mnie tak czasem nachodzą takie sny, że by już można było ździebko zmniejszyć częstotliwość zakochiwania się w bądź kim, czy coś w tym klimacie. To już, jak stabilizacja, myślę, to serio, a nie na kocia łapę. Nie mam nic do kotów, żeby nie było.
Ale do rzeczy kot to jedno, małżon to drugie, które tu akurat winno stać się pierwszym (a wciąż łatwiej mi o kota niż męża). A szukam, bo jak mówi Zacna Pani Matka "młodsza już nie będę"/"latka lecą" i coś mnie tak czasem nachodzą takie sny, że by już można było ździebko zmniejszyć częstotliwość zakochiwania się w bądź kim, czy coś w tym klimacie. To już, jak stabilizacja, myślę, to serio, a nie na kocia łapę. Nie mam nic do kotów, żeby nie było.
Zastanawiam się nieustannie, gdzie szukać. Moja przyjaciółka, będąca szczęśliwą mężatką od wielu lat opowiadała mi, że w czasach studiów ona i jej koleżanki polowały na fajnych chłopaków w czytelni. Bo jak czyta to dobrze, a jak przystojny i czyta to już wyśmienicie. No to dobra - myślę sobie - co mi szkodzi spróbować. Idę do czytelni w moim mieście (prowincjonalnym, ale bibliotekę mamy wypasioną jak Ryszard Kalisz). Mało romantycznie, bo skomputeryzowane wszystko, ale ja się rzucam na głęboką literaturę od razu. Idę do półki z BN-kami (przekleństwo i błogosławieństwo dla studentów polonistyki) sięgam po Kochanowskiego, sięgam po Słowackiego i dzierżę te tomy do stolika, co by poczynić notatki. W międzyczasie obserwuję dyskretnie (jak radził Bradowi Pittowi Robert Redford w "Spy Game") sąsiednie stoliki.
I tak: za mną dwójka młodzieńców w wieku gimnazjalnym, która ogląda na jutubie fragmenty meczu, z tyłu obok nich chłopak typu "jestem informatykiem i nie przeszkadza mi to w noszeniu kuca z tłustych włosów i byciu metalem", dwóch seniorów i dziewczynka której nie jestem w stanie opisać. Obok mnie zaś - creme de la creme! Młoda blondyna z naturalnym ombre hair (if you know what I mean), która zaśmiewa się do łez puszczając sobie w kółko filmik, w którym dziecko, przebrane za arbuza tańczy i śpiewa. No to zrezygnowałam. Szczególnie, że ani Kochanowski, ani Słowacki nie byli zbyt pociągający tego dnia.
Taka refleksja mnie naszła, że może w innym miejscu poszukam. Gdzie mężczyźni są zawsze szarmanccy, mili i służą wszelką radą i pomocą kobietom? W sklepie z RTV i AGD! Nikt mi nie powie, że tam są niemili panowie. I pewnie po jakichś humanistycznych studiach. Może po filozofii, kulturoznawstwie, socjologii, politologii, może po polonistyce? Któż inny nie może znaleźć pracy w zawodzie po studiach, jak nie humaniści! Nigdy żaden z nich nie przyciągnął mojej uwagi, ale to może przez te uniformy. Trudno docenić na przykład fajny styl ubierania, gdy wszyscy paradują w tych żółtych/niebieskich/czarnych koszulkach. Trudno oko zawiesić, trzeba by z każdym jakąś krótką konwersację nawiązać. Choć przyznam, że raz jechałam w autobusie z chłopakiem, który bardzo mnie urzekł swoją fryzurą i ogólną prezencją i gdy wysiadał na jego piersi mignęło mi logo jednego z popularnych sklepów z RTV i AGD. Teraz już nie pamiętam jaki to był sklep, a on już nie jeździ tym autobusem. Także pełna lipa w tym zakresie.
Zdziadziały Króliczek |
To był program!
Dobra. Żartowałam z tym małżeństwem ;)
|
genialne i jak zawsze za krótkie!
OdpowiedzUsuń