sobota, 19 stycznia 2013

Gdzie szukać męża

Szukam męża. Nie chłopaka na dziki seks, ani starego dziada z kupą forsy. Starzeję się chyba podobnie do psów. Każdy rok liczy mi się inaczej, a ostatni to mi chyba z dziesięć lat przyłożył. Co za tym idzie, coraz bardziej myślę o tym, że nie chcę umrzeć jako catwoman (czytaj jako samotna staruszka zjedzona przez własne koty). Żeby tego uniknąć w pierwszej kolejności wystrzegam się kotów. Lubię te futrzaki bardzo, bo są obrażalskie, wszystko mają w dupie, lubią jeść i spać i są puszyste. Czyli całkiem jak ja.
Ale do rzeczy kot to jedno, małżon to drugie, które tu akurat winno stać się pierwszym (a wciąż łatwiej mi o kota niż męża). A szukam, bo jak mówi Zacna Pani Matka "młodsza już nie będę"/"latka lecą" i coś mnie tak czasem nachodzą takie sny, że by już można było ździebko zmniejszyć częstotliwość zakochiwania się w  bądź kim, czy coś w tym klimacie. To już, jak stabilizacja, myślę,  to serio, a nie na kocia łapę. Nie mam nic do kotów, żeby nie było.

Zastanawiam się nieustannie, gdzie szukać. Moja przyjaciółka, będąca szczęśliwą mężatką od wielu lat opowiadała mi, że w czasach studiów ona i jej koleżanki polowały na fajnych chłopaków w czytelni. Bo jak czyta to dobrze, a jak przystojny i czyta to już wyśmienicie. No to dobra - myślę sobie - co mi szkodzi spróbować. Idę do czytelni w moim mieście (prowincjonalnym, ale bibliotekę mamy wypasioną jak Ryszard Kalisz). Mało romantycznie, bo skomputeryzowane wszystko, ale ja się rzucam na głęboką literaturę od razu. Idę do półki z BN-kami (przekleństwo i błogosławieństwo dla studentów polonistyki) sięgam po Kochanowskiego, sięgam po Słowackiego i dzierżę te tomy do stolika, co by poczynić notatki. W międzyczasie obserwuję dyskretnie (jak radził Bradowi Pittowi Robert Redford w "Spy Game") sąsiednie stoliki.

I tak: za mną dwójka młodzieńców w wieku gimnazjalnym, która ogląda na jutubie fragmenty meczu, z tyłu obok nich chłopak typu "jestem informatykiem i nie przeszkadza mi to w noszeniu kuca z tłustych włosów i byciu metalem", dwóch seniorów i dziewczynka której nie jestem w stanie opisać. Obok mnie zaś - creme de la creme! Młoda blondyna z naturalnym ombre hair (if you know what I mean), która zaśmiewa się do łez puszczając sobie w kółko filmik, w którym dziecko, przebrane za arbuza tańczy i śpiewa. No to zrezygnowałam. Szczególnie, że ani Kochanowski, ani Słowacki nie byli zbyt pociągający tego dnia.

Taka refleksja mnie naszła, że może w innym miejscu poszukam. Gdzie mężczyźni są zawsze szarmanccy, mili i służą wszelką radą i pomocą kobietom? W sklepie z RTV i AGD! Nikt mi nie powie, że tam są niemili panowie. I pewnie po jakichś humanistycznych studiach. Może po filozofii, kulturoznawstwie, socjologii, politologii, może po polonistyce? Któż inny nie może znaleźć pracy w zawodzie po studiach, jak nie humaniści! Nigdy żaden z nich nie przyciągnął mojej uwagi, ale to może przez te uniformy. Trudno docenić na przykład fajny styl ubierania, gdy wszyscy paradują w tych żółtych/niebieskich/czarnych koszulkach. Trudno oko zawiesić, trzeba by z każdym jakąś krótką konwersację nawiązać. Choć przyznam, że raz jechałam w autobusie z chłopakiem, który bardzo mnie urzekł swoją fryzurą i ogólną prezencją i gdy wysiadał na jego piersi mignęło mi logo jednego z popularnych sklepów z RTV i AGD. Teraz już nie pamiętam jaki to był sklep, a on już nie jeździ tym autobusem. Także pełna lipa w tym zakresie. 

Zdziadziały Króliczek
Pewnie mogłabym zrezygnować z normalnego męża i poślubić pracę. Ale jej też nie mam. A tymczasem sprawdzę, czy nie potrzebna mi jakaś nowa suszarka albo żelazko czy jakiś inny sprzęt. 

To był program! 


 Dobra. Żartowałam z tym małżeństwem ;) 




1 komentarz :