poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Carnivorus politicum

Jestem. Uległam namowie. Jednakowoż to, że jestem, nie oznacza, że się jutro nie zniechęcę i nic już nie napiszę tutaj. Zacznę oczywiście od słodkiego pitu-pitu.
Jestem kobietą. Nawet jeśli lubię męskie zegarki, męskie paski, męskie koszule nosić, wciąż pod tym wszystkim pozostaję kobietą i na widok młodego Roberta Planta czuję mocno przyjemny wir w podbrzuszu. Staszek Przybyszewski miałby na ten temat zapewne wiele do powiedzenia. Niestety nie żyje. Coś tam jednak po sobie pozostawił (nie mówię o dzieciach, bo tych było wcale nie mało) i to właśnie, co pozostawił wyjaśnia, co chuć gorejąca z człowiekiem robi. I o tym będzie.

Odkąd sięgam pamięcią kochałam się w złych chłopcach. Brzydkich i złych. Czasem brudnych, ale jak to odkrywałam zdążyłam się jeszcze szybko wycofać. Chłopcy ci, mieli jedną cechę, która wysuwała się na pierwszy plan. Byli, w swoim wyobrażeniu, całkowicie zajebiści. No i w zdumiewającej większości przypadków do tej swojej cechy przekonywali i mnie. Zajebiści chłopcy w domu bywali bardzo konkretnymi ciapami, uzależnionymi od swych rodzicielek. Na takich trafiałam. Ale szukałam w ich twarzach rysów Iana Gillana, w ich długich włosach - pukli godnych wokalisty Led Zeppelin, w ich dłoniach smukłych palców Jimi'ego Hendrixa. Rachityczni, długowłosi gitarzyści i poeci, snujący się ulicami Krakowa (koniecznie, bo gdzie indziej jest tak klimatycznie...). Inni mnie nie interesowali. Tutaj trochę przewinę, bo się robi przydługawo i nudnawo.
Poszłam na studia do Krakowa. Zamiast uduchowionych poetów i gitarowych wirtuozów spotkałam wielu przebierańców. Skończyłam studia i wróciłam na prowincję. Poszłam do pracy i postarzałam się o dziesięć lat w pół roku. Ala nie narzekam na brak zainteresowania. Widać stara dziewczyna może być dla niektórych interesująca. Znalazłam tu adoratorów, którym nie brak fantazji. Brak im innych cech, których bym pożądała, ale nie fantazji. Albowiem przemyślałam dogłębnie sprawę i odnalazłam "prawdziwe" wartości...  I tu na tej zapadłej prowincji zatrzęsło mną kiedyś okrutnie. Niby nic, a jednak przybyszewska przypadłość mocno zmieszała mi się z krwią. I popadłam w zagubienie. Bo jakże to tak być może. Ja, eks-quasi-hipis uległam lokalnej polityce. A uległam. Wstyd mi się przyznać, ale leżę i kwiczę z radości, gdy tylko o tym pomyślę. Jakie to niezdrowe! Takie krwiste, soczyste, (bogate), mięso polityczne. Przedstawiciele lokalnej władzy zwykle przybierają postaci brzuchatych, wąsatych panów, którzy w wyświechtanych marynarkach z mównicy przemawiają słodko: "Szanowny Panie Burmistrzu, Wysoka Rado (srutututu) w dniu dzisiejszym przychodzi mi tutaj stawać (albo staje mi tutaj przychodzić - bez znaczenia, ważne, by zachować podniosły ton) by zabrać głos w sprawie śmieci, autobusów, żłobków, szpitali etc." Ale na naszej prowincji znalazło się coś pachnącego, nie wąsatego i brzuchatego.
Młode mięso, krwiste, jeszcze pełne wigoru, o lśniącej sierści, jeszcze nie poranione sidłami, więc odważne. A zdolność kredytowa jaka pociągająca! Złote zegarki, markowe garnitury, złote spinki do mankietów, złota karta w ekskluzywnym klubie fitness, wakacje na Malediwach, albo śmiganie na desce we włoskich kurortach. I to właśnie sprawiło, że wszelki duch zesłał mi łaskę żywego zainteresowania polityką. Teraz z wielkim podnieceniem zrywam się o 5.40 rano by zdążyć na autobus, który zawiezie mnie pod urząd miasta, gdzie przez kilka godzin będę z niestrudzoną uwagą brać udział w sesji rady miejskiej (która obfituje w długie i nudne wywody pań z magistratu, przedstawiających rozmaite ustępy od wszelkiej maści uchwał). Ale to nic wszystko nic, dla wyższych celów wszak warto się pomęczyć. W odstawkę poszły rockowe koncerty i nieśmiałe podrygi na karaoke. Co tam takie! Teraz żywo mnie interesuje wyłącznie polityka. Zamiast nóg mam lewicę i prawicę. No i centrum. Centrum dowodzenia.

3 komentarze :

  1. Ładnie to tak grać na nosie? Najpierw pokazać, że się chce, potem zamilknąć, a później udowadniać że się umie. Pisać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym się nigdy o to nie podejrzewała, ale na maturze z polskiego jedyny mężczyzna w komisji powiedział mi "Pani to jest przewrotna". I mógł, niestety, mieć rację.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy się stoi w Centrum Dowodzenia, to drążek sterowniczy znajduje się na wyciągnięcie ręki ;)

    OdpowiedzUsuń