sobota, 13 sierpnia 2011

I need a man to love me

Nie pisałam od kilku dni i dostałam sygnały, że "się opuściłam w pisaniu". Czyli jednak ktoś czyta.
Będą smuty dziś.
Siedzę przed moim laptopem i klikam w klawiaturę moimi pięknymi, nowymi paznokciami. Czuję się nieco spowolniona, gdyż atak paniki przydusiłam tabletką Relanium i dwoma Coaxilami. Bolało mnie gardło okropnie, więc w obliczu widma nadciągającej pracy popadłam w panikę, co wzmogło ten, najprawdopodobniej, nerwoból. Ugasiłam go sporo ilością wszelkich farmaceutyków. Jest mi teraz błogo, doprawdy, więc zdecydowałam się wyznać wszem i wobec, że jestem zakochana. Nieszczęśliwie i bez wzajemności. To jednak nie jest nic dziwnego, gdyż zawsze tak jest. Jedyne, czym obecne zakochanie różni się od poprzednich jest to, że tym razem w człowieku, który okazał się być zupełnie dobrym. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że ja swoich wszystkich ukochanych zawsze skanuję z wad. Ten wady ma, ale ma zalety, których nie potrafiłam dostrzec wcześniej. Przyznaję, że źle go oceniłam i teraz jest mi przykro z tego powodu. Ale trudno. I tak z tego nie będzie nic. Nic by nie było i to czułam od początku. Nie przeszkodziła mi, niestety, owa świadomość w zakochaniu. Potrzebowałam trochę czasu, żeby rzecz po imieniu nazwać. I nazwałam. Teraz tylko, jak zawsze, zniechęcę go do siebie i ucieknę. Zmienię pracę pewnie, być może będę musiała i, prędzej czy później, zapomnę. Raczej odkocham się, bo pamiętam wszystkich.

Przepraszam, że takie dziś smuty, ale jestem w podłym nastroju.

 

1 komentarz :