niedziela, 6 stycznia 2013

Zmieniam status z "wolna" na "coraz wolniejsza"


Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, ale dawno, dawno temu, za górami, za lasami zorganizowana grupa pomysłowych dobromirów utworzyła w Polsce portal społecznościowy pod nazwą „Nasza Klasa”. Nazwa chwytliwa, nie trąciła mychą, pachniała sentymentem. Założenie było słuszne. Chodziło o to, by odnaleźć po latach kolegów i koleżanki ze szkolnej ławy.  Miałam konto, korzystałam z niego namiętnie, gdy portalowi wychodziły pierwsze ząbki. Rósł jednak szybko, zaczął źle się prowadzić i w fazie najbujniejszego rozkwitu porzuciłam go. Matka Moja Rodzicielka, wabiona podszeptami koleżanek, obytych z Internetem, założyła własne konto. I korzystała z portalu, jak bozia przykazała. Korespondowała z koleżankami z okresu przed wyginięciem dinozaurów, z kilkoma nawet umówiła się na spotkanie po latach. Radości była cała kupa.

Nie potrafię wyłapać tego momentu, w którym z kupy radości pozostała sama kupa. Miejsce spotkań stało się miejscem biesiady a la festyn w Cietrzewicach Dolnych, a ludzie zamienili się w pokemony. Konta zakładano osobom, których - w owym czasie - największym dokonaniem, była umiejętność samodzielnego korzystania z nocnika. Rodzice wychodzili z założenia, że im wcześniej – tym lepiej. Poza tym znajomych, jak butów i torebek, nigdy nie było za wiele. Powiedzenie „nie ilość, a jakość się liczy” odeszło do lamusa. Dopuszczalna granica obciachu została przekroczona tak wiele razy, że użytkownicy uodpornili się na wszystko, nie mając oporu przed umieszczaniem zdjęć USG płodu, czy też fotek z wanny lub z pogrzebu. Smak, przyzwoitość i prywatność miały taki sens jak miłość, wierność i uczciwość małżeńska w burdelu. I trwała ta Sodoma i Gomora, aż zesłał  Pan Fejsbuka.

Fejsbóg zstąpił z Ameryki i nastała jasność. Ja przystałam. Ja, pragnąca zasmakować wyprzedaży prywatności w zachodnim klimacie. Biało-niebieski dom dla nowoczesnych ludzi w skomplikowanych związkach, stał się kultowym narzędziem wzajemnej inwigilacji. Ale dziś, po kilku latach i Fejsbóg sprzaśniał. Nie na tyle jeszcze by zmienić kulturę masową w masowy brak kultury. Na szczęście. Ale dziadzieje. Wdarły się już do niego matki, szastające twarzami swych noworodków („Mam już dwa ząbki. Moja córeczka Oliwka”), grupa turystyczna („Egipt 2010”, „Tunezja 2011”) i zakochani („Z moim misiem. Kocham cię skarbie”). Po kilku latach znam tu już każdy kąt i nudzę się. Zaglądam, jak do lodówki – otwieram, patrzę, zamykam. I status tylko zmieniam. Z „wolna” na „coraz wolniejsza”. 

Najlepszy Fan Page na FB! źródło: Faszyn From Raszyn

1 komentarz :

  1. uwielbiam Cię! ten blog zrobi furorę! pisz jak najwięcej i jak najczęściej, bo Twoje słowa można chłonąć bez opamiętania!

    OdpowiedzUsuń