niedziela, 27 stycznia 2013

Wstań pan, reklamówki mi się zmęczyły!


Miłość moja do autobusów jest jak małżeństwo z rozsądku. Jesteśmy ze sobą nie z powodu wzajemności, lecz tylko z uwagi na obopólną (względnie) korzyść. Ja płacę, on wiezie. Przez lata nawykłam do rozlicznych niewygód podróży. Spóźnienia, lekceważenie sygnału „przystanek na żądanie”, śmierdzący pasażerowie, a nawet ci, co to nie lubią siedzieć tyłem do kierunku jazdy, nie irytują mnie tak, jak pewien rodzaj pasażerów, tak zwane „stare baby”. Bynajmniej mam tu na myśli osoby w podeszłym wieku, czy schorowane, czy też tylko kobiety. Pasażerowie, o których mowa, dzielą się na dwie grupy: tych, którzy jeżdżą bez biletu, bo mogą i tych, którzy jeżdżą bez biletu, bo choć nie mogą to uważają, że mandaty dotyczą tylko młodzieży.

"Po świętym Mateuszu, zimno chodzić w kapeluszu". Źródło: ulubione FFR
Do pojazdu wsiadają zawsze uzbrojeni w reklamówki. Dużo reklamówek. Zajmują dwa miejsca siedzące. Jedno dla siebie, drugie dla reklamówek, zgodnie z zasadą „Pan se postoi. Reklamówki mi się zmęczyły”. Gdy już zasiądą, szukają biletu i proszą najbliższego pasażera o skasowanie. Zdarzają się jednak sytuację, gdy miejsce jest już zajęte, do kasownika daleko, a w autobusie raczej pustawo. A to nie skasuję – myśli taki pasażer. Na następnym przystanku wsiada kontroler/rewizor/kanar – w zależności od używanego slangu. Na żądanie skasowanego biletu odpowiada mu fala inwektyw, uderzających najczęściej w uniwersalny ton, a zatem nieposzanowanie starszych. Jeśli kontroler cechuje się wysoką odpornością psychiczną, zwykle trzyma gardę dość długo. Gorzej jeśli w autobusie są inni pasażerowie, o podobnym nastawieniu. Nie od dziś wiadomo, że nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg. „Stara baba” zwykle żywo prosi o posiłki, skutkiem czego kontroler nie możliwości innej, jak wywieszenie białej flagi.

Drugi rodzaj pasażerów-seniorów to ci, których data w dowodzie świadczy o tym, że mogą jeździć za darmo. Mało kto orientuje się, że ten magiczny ciąg cyfr, daje osobie posiadającej go, nieograniczone możliwości korzystania z komunikacji miejskiej i strofowania pasażerów. Punkty ujemne można otrzymać między innymi za nieustąpienie WŁAŚCIWEGO miejsca (nie przy otwartym oknie, nie tyłem do kierunku jazdy, nie na kole etc.) czy opieszałość w zwalniania siedzenia (gdy liczymy, że pasażer zechce skorzystać z innych wolnych siedzeń i nie zauważamy wzrokowego nakazu opuszczenia zajmowanego siedziska). Karą jest, jak mawiają Anglicy „accidentally on purpose” czyli „niechcący” cios laską, parasolką lub siatką, ostentacyjne manifestowanie choroby czy zmęczenia lub – najwyższy wymiar kary – publiczny lincz słowny z cyklu „ta dzisiejsza młodzież”.

Podróżuje autobusami od lat. Jako weteran wiem już, jak znaleźć takie miejsce, które na pewno nie spodoba się żadnej „starej babie”. Nowicjuszom, niezaprawionym w bojach z komunikacją miejską, życzę mocnych nóg, problemów ze słuchem lub polecam sen  ze słuchawką w uchu. Uprzedzając ewentualne zarzuty pod znakiem nieposzanowania starszych, powiem krótko - „stara baba” to nie wiek. To stan umysłu.

Ilekroć oglądam ten film, myślę sobie - it's my life.



1 komentarz :

  1. "stara baba to nie wiek, to stan umysłu" :) jesteś mistrzynią pióra :)

    OdpowiedzUsuń